sobota, 2 marca 2013

W haremie porządki

Jej Mroczna Złość postanowiła się dziś podzielić kolejną ze swoich genialnych refleksji, więc słuchajcie uważnie, drodzy wyznawcy.

Otóż, jest coś oczyszczającego w porządkach przeprowadzanych w bibliotece. Jej Złowieszczość nakazała przewietrzyć regały jej całkiem prywatnym, wielkim i troszkę zatłoczonym świętym przybytku największej rozkoszy. Czasami po prostu trzeba wpuścić świeżego powietrza pomiędzy stronice, przerzucić woluminy z wielką miłością i odnowić intymne związki z każdym tytułem. Książki bowiem, moi mili, to nie tylko narzędzia, to nie tylko przyciski do papieru – każda z nich jest kochankiem czy kochanką. Jej Mroczna Podłość nie pozwoliłaby sobie na myślenie o nich w jakikolwiek inny sposób i inaczej nie pozwala ich swym niewolnikom traktować. Miłość z danym woluminem może być trudna, może być gwałtowna, może być nawet... cykliczna, ale ona zawsze tam właśnie jest.

Otóż, jest coś oczyszczającego w porządkach w bibliotece również dlatego, że można paru nieznośnych, nieoczekiwanych woluminów najzwyczajniej się pozbyć. To ta trudna miłość, której nawet Jej Wielka Mroczność doświadczyła. I to nie raz. Po raz kolejny przy porządkach paru kochanków należało odesłać, pchnąć w inne, czekające na nich ręce, bądź poświęcić na ołtarzu wiecznych płomieni.

Ale Jej Złowieszcza Mość wie, że przyjdą nowi. Są tuż za rogiem, a jej niewolnicy już czekają na ich przybycie.

piątek, 8 lutego 2013

Heroiny bajeczne i wyzwolone postępy.


Jej Złowieszczość czuje się wielce zawiedziona kierunkiem,
jaki obrały bajki w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Nie chodzi tutaj Jej
Mrocznej Czcigodności, bynajmniej, o bardziej zaawansowane
teksty kulturowe, jak książki, czy chociażby komiksy. Jej
Złowieszczość o filmach animowanych teraz rozprawia. Będą pośród
was, marne śmiertelne byty, dusze, które zakrzykną w tej chwili,
że film animowany wcale niższą farmą nie jest. Ani bajką. Cóż,
zniży się Jej Mroczność do wytłumaczenia waszym ograniczonym
umysłom kilku rzeczy. Przede wszystkim, rezerwuje sobie prawo do
nazywania animacji przeznaczonej dla dzieci, bazującej, nawet jeśli
luźno, na bajce – bajką. Drugim ważnym argumentem jest, że Jej
Złowieszczej uwadze nie uciekło, że filmy animowane są
najprostszym sposobem zaaplikowania pewnych idei u młodego odbiorcy. Ta
lekkostrawność, połączona z szablonowością, była
elementem świata, na który Mroczna Pani w przelotnej chwili
naiwności zaczęła nawet liczyć.  Bajki stawiały sprawę prosto: jeśli
dziewczynka chciała być czymś więcej, niż wypindrzoną,
bezużyteczną księżniczką, zawsze mogła przejść na ciemną
stronę. I dla tych co głupszych bohaterek się tu miejsce znalazło. Jeśli zaś
nasza dziewoja miała i charakter i mózg, mogła zostać potężną
złą heroiną. Dodatkowym plusem była gwarancja dużo lepszej
stylizacji, od makijażu poczynając, na odzieniu skończywszy.

Dzielne królewicze mogły śpiewać po lasach i uśmiechać się szeroko, koncentrując swe życie wokół ratowania tej jedynej cnotki z niezbyt kreatywnych opresji, albo mogli prawo łamać w tej, czy innej postaci. Innych opcji nie było.

Te wszystkie nowe, wyzwolone, samodzielnie myślące (i, okazjonalnie, nawet pracujące) lafiryndy kosztują Jej Złowieszczość coraz to nowsze zastępy dusz. Mroczna Pani wzywa więc te kreatywniejsze jednostki z morza swych bezużytecznych wyznawców, które chcą się do czegokolwiek na tym świecie przydać, niechaj zaśmiecą rynek utworami, które nie będą burzyć starego, dobrego, ograniczonego porządku!




poniedziałek, 21 stycznia 2013

O chomikach, krótkie sprostowanie.

Jej Złowieszczość ma liczne hobby. Siedzi po ciemku na dachach budynków, na przykład. Ale nie jak pada. Jej Złowieszczość próbowała, ale to się sprawdza tylko w „Kruku”. Oczywiście, zachęca do próbowania wszystkich chętnych, sugeruje również do tego wybór lekkiego, podkreślającego styl osobisty obuwia. Im mniejsza przyczepność tym lepiej. Obiecuje.

Jednakże tym, co Jej Złowieszczość chce poruszyć, to zamiłowanie Pani Ciemności do przebywania w sklepach zoologicznych. Chodzi o chaos, proszę państwa, nie, wbrew pozorom. Jej Złowieszczość zdaje sobie sprawę, iż opinia publiczna skłania się raczej ku koncepcji, że chodzi o chomiki. Jakkolwiek Jej Złowieszczość szanuje samice, które okazjonalnie zjadają swoje młode (zwyczaj karygodnie pominięty w większości ludzkich kultur) te malutkie pasożyty są wcale nosicielami zła ani też Jej wymarzonymi pupilkami. Jej Złowieszczość dementuje tu pomówienia, jakoby to posiadała jakiekolwiek zwierzęta w swym dominium, które nie są w stanie samodzielnie upolować sobie obiadu i jeszcze przyjść Jej Srogości podziękować.

Jej Złowieszczość dopuszcza możliwość opiekowania się wspomnianymi gryzoniami przez jej niegodnych zauważenia wyznawców. To jest do momentu, kiedy takiż wyznawca uzna, że myjący się chomik jest słodziutki. Taka deklaracja wzbudza w Jej Wysokości, Pani Kół Piekielnych obrzydzenie. Kolejny człowiek został zmanipulowany przez gryzonia. To przykre, drogie dzieci, przykre.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Ludzkie transportu metody


Generalnie Jej Mroczna Mość nie uważa, aby było cokolwiek niestosownego w poruszaniu się po mieście bez odpowiedniego orszaku. Właściwie bez tych wszystkich niewolników dotrzeć można gdziekolwiek szybciej. Choć ze znacząco mniejszym szykiem i stosownością. Przyjmując jednak do wiadomości pragmatyczną stroną takiego rozwiązania, Jej Złowieszczość czasami pozwala sobie na skorzystanie z autobusu. Albo tramwaju. Owija się w odpowiednio czarne, przerażające ciuszki (bo styl trzymać przecież trzeba), a następnie udziela komunikacji miejskiej zaszczytu przewiezienia jej skromnej osoby dokładnie tam, gdzie Jej Mroczna Mość ma akurat potrzebę.

Niestety, kreatury nie doceniają wielkiego gestu, jakim wykazuje się Jej Złowieszczość korzystając z tychże nędznych usług. Drogie, zagubione dusze, przecież nie ma nic bardziej karygodnego niż nie podjeżdżanie na przystanek, kiedy się do niego podchodzi! Autobusy mają przyjeżdżać dokładnie wtedy, gdy są potrzebne, nigdy wcześniej, nigdy później. Po to zostały stworzone i powołane do istnienia. Bo przecież nie po to, aby Jej Złowieszczość musiała czekać, czekać!, aż w końcu jakiś łaskawie się pojawi w okolicy. Kto tu, drogie dzieci, robi łaskę komu? Tak nie może być, że Mroczna Mość podróżuje in cognito bez należytych jej hołdów!

Jej Złowieszczość nie pała miłością do tej metody podróży. Jej Złowieszczość nie jest zachwycona stanem tychże pojazdów. Jej Złowieszczość woli jednak swoich wolnych niewolników. Bo oni, drogie dzieci, są wolne. Służą z własnej, w pełni przymuszonej miłością woli.

piątek, 23 listopada 2012

Święte bibliotek progi


Są takie miejsca, gdzie nawet Jej Jaśnie Mroczność chadza zawsze piechotą. Zwłaszcza, jeśli te miejsca mają wiele schodów i sporą ilość regałów pełnych ślicznych, zgrabniutkich tomików pełnych literacko-naukowych bezeceństw. Biblioteki – bo w takich miejscach chadza się zawsze piechotą, ewentualnie pada na kolana i czci jakieś co bardziej trącące geniuszem teksy – otóż biblioteki są zdecydowanie tworami sił nieczystych. Chociaż Jej Złowieszczość absolutnie uwielbia większość przybytków chaosu wypchanych potencjalną destrukcją, to biblioteki uważa za twór tych sił nieczystych, które ludzie nazywają dobrymi czy porządnymi. Bo, widzicie, drodzy wyznawcy, te wszystkie dobra, te wszystkie potencjalne rewolucje albo muszą w mury tych opresyjnych murów wrócić, albo w ogóle nie wolno ich wynieść. I to ostatnie właśnie Jej W Pełni Złowieszcza Pani uważa za największa obrazę skierowaną w twarz nie komu innemu, a swojej czcigodnej osobie.

Choć nie tak wielką jak wprowadzenie ochrony w te przybytki czytelniczych rozkoszy. Nie ma na szczęście wielu miejsc takiego jawnego opętania Ideą Porządku, ale sama ich obecność w Jej Łaskawej Mroczności budzi odrazę i wszelkie odruchy właściwie kapłankom najczarniejszych mroków. Składanie wizyt w tych świątyniach przeistacza się w karykaturalną grę pomiędzy wyznawcą (Jej Złowieszczość, choć kocha głównie siebie, tutaj chyli nisko swe czoło) a cerberem, któremu nakazano odedrzeć każdego z ich zawiłych i mało godnych artefaktów mocy.

Jej Złowieszczość nie jest zachwycona, w swoim rozczarowaniu i zdecydowanym afroncie namawia do podzielania jej niechęci w ramach należnych jej hołdów.

środa, 31 października 2012

Witajcie, witajcie.

Jej Złowieszczość postanowiła rozpocząć tenże rok swojego żywota w sposób do tej pory przez nią unikany. Chociaż wie, że pewnie większość was, niegodnych śmiertelników, nie zdaje sobie sprawy z zaszczytu, jaki właśnie upadł na wasze podłe głowy, Jej Złowieszczość zacznie dzielić się z Wami swymi przemyśleniami. Może w końcu się czegoś was uda nauczyć.

Jej Złowieszczość kocha październik całym swoim czarnym serduchem. Wyobraźcie sobie, że cały cywilizowany świat zaczyna świętować wasze urodziny na cztery tygodnie przed datą, żeby zakończyć celebracje dzikimi pogańskimi obchodami. Nie, bale maskowe nie są i nigdy nie będą klasyfikowały się jako „zwykła impreza”. I jeśli zaatakujecie Jej Mroczność innym równie obelżywym, wulgarnym, przesączonym potocznością terminem to niczego nie zmieni. Jej Złowieszczość jest w stanie rozpatrywać „orgie współczesne” i „bale ku jej czci”. To by było na tyle.

Jej Złowieszczość uwielbia nawet najmniejsze, najbardziej kiczowate symbole swojego święta. Od plastykowych dyni, przylepianych nietoperków, po drożdżówki w kształcie kłów wampirzych i tekturowe miniaturowe kapelusiki czarownic (nawet te zatopione w tiulu).Więc nie bójcie się świętować! Oblewajcie swoje obdrapane klatki girlandami potwornymi, zapudrujcie pajęczyny (co zawsze jest wygodną i stylistycznie efektowną alternatywą do sprzątania), utrudnijcie sąsiadom przejście strategicznie rozstawionymi dyniami ze styropianu. Jeśli mieszkacie w domach sugeruję nie skąpić czarnej farby i zniczów. Te ostatnie są, niestety, bardzo niedoceniane. Czemu wolimy postawić sztuczny nagrobek na balkonie, niż użyć o wiele radośniejszego, kolorowego zniczyka, przechodzi pojęcie Jej Złowieszczości.

Jej Złowieszczość nie jest zbyt zainteresowana waszymi opiniami, ale zaprasza serdecznie do składania jej czci w komentarzach.